„ POUCZAJĄCA WYPRAWA”.
No i jestem z powrotem. Bogatsza o kilka doświadczeń, wypoczęta
psychicznie , bo fizycznie to dałam sobie wycisk, hi, hi, hi. Podobno
ruch to zdrowie i ja się z tym zgadzam ale z umiarem.
Umiaru tym
razem nie było, za to towarzyszył mi ciągły głód doświadczania mądrości
morza bałtyckiego. Choć mieszkałam tam trzy lata dwadzieścia pięć lat
temu to nie rozumiałam go tak jak dziś i nie doświadczałam go tak jak
dziś. Stary człowiek i morze - tak nazywałam siebie przez te kilka dni.
Odzyskałam jakąś część siebie, która leżało gdzieś głęboko zagrzebana
pod wzorcami popularnych nadmorskich zachowań. Początki odzyskiwania
własnej mądrości porozumiewania się z przyrodą były dość nieudolne. Ale
liczy się przecież efekt końcowy nieprawdaż?
Zacznę od początku.
Upał 35 stopni, nadmorska miejscowość Dębki. Multum ludzi, właściwie
człowiek na człowieku człowiekiem pogania no i my. To znaczy ja i mój
mąż, no i nasze oczekiwania. Pierwsze słowa, które wypowiedziałam
wysiadając z samochodu pod plażą brzmiały:
- O my God, co to jest?
Ja chcę wrócić do domu. Do ciszy, głuszy i świętego spokoju. Co za spęd
ludzi. Nie wzięłam tylko jednego pod uwagę w tej swojej rozmowie sama ze
sobą ja też teraz tworzę a właściwie współuczestniczę w tworzeniu tego
spędu o ironio. Weekend i wszyscy z pobliskich miejscowości i miast siup
nad morze. Szpilki nie dało się wetknąć. No nic.... opowiadam dalej aby
przejść jak najszybciej do meritum rzeczy.
Weszliśmy z mężem na plażę a tam ludź na ludziu leży. Śledzie w beczce to mało powiedziane.
Dzieci bawią się. Łopatki wiaderka, najwymyślniejsze koparki,
piaskarki. Budowa na całego. Inne dzieci te bardziej „eko” łowią z
siatką małe rybki i meduzy, które aktualnie wybrały zbiorową śmierć i
odchodzenie w inny wymiar swojego istnienia. Morze wyrzucało je na brzeg
i tam dokonywały swojego żywota. Słyszę nieopodal siebie:
- mamo
jakie gluty, patrz jakie duże. Mama na to – to są meduzy, łów je do
wiaderka. Dzielny chłopiec...... Tak jak powiedziała szybko tak szybko
zniknęła za parawanem a dzieciak dalej maltretował umierające meduzy
porównując z kolegą, który ma większy okaz.
Wtedy jeszcze nie
przyszło mi do głowy, że coś jest w tej scence nie tak. Przecież ja też
jak byłam mała nosiłam małe żabki w wiaderku i też meduzy łapałam ale w
woreczek foliowy. Nikt mi nie powiedział, że to niewłaściwe zachowanie
wobec drugiej istoty. Mama miała święty spokój a tata mógł poczytać
spokojnie gazetę. Ja jak i inne dzieci robiliśmy swoje. Cieszył nas
przecież udawany entuzjazm rodziców na widok złapanych okazów. Co to ich
tak naprawdę obchodziło? Nic, tyle co zeszło roczny śnieg. Nic się nie
zmieniło. Dzisiejsi rodzice też chcą mieć święty spokój więc nastawiają
dzieciakom bajki, pozwalają grać w gry, których nawet nie przetestowali
czy się dla ich dzieci nadają, pozwalają mordować zwierzątka. Ważne, że
mają wolny czas.
IDĄC PLAŻĄ ZAUWAŻAM KREATYWNĄ MAMĘ, KTÓRA NAPRAWDĘ
UCZESTNICZY W ŻYCIU SWOJEGO DZIECKA. MAŁY ZBIERA KAMYKI, OBMYWA JE W
WODZIE A MAMA UKŁADA KAMIENNY OBRAZ NA PIASKU. JAKI TO PIĘKNY WIDOK.
WSZYSTKO ODBYWA SIĘ W NIEMYM ZACHWYCIE I POSZANOWANIU NATURY MORZA .
ZWIEZĄTKA ICH NIE INTERESUJĄ. NIE W TAKI SPOSÓB JAK RESZTĘ OSÓB.
Staję chwilkę, delektuję się widokiem i odchodzę nie chcąc zaburzać im
tej intymnej chwili. Tylko mama i syn w poszanowaniu miejsca. Kreują z
tego co było tam dostępne i co najważniejsze nie krzywdząc nikogo i
niczego. Dało mi to do myślenia i już później świadomie obserwowałam
zdziczałość ludzkich umysłów, które tak daleko odeszły od zrozumienia
natury świata. Sami głupcy, którzy zatracili swoją mądrość poprzez modne
nadmorskie zachowania akceptowane społecznie. Dość!- powiedziałam w
swojej głowie. Usiądę i posłucham co ma mi do powiedzenia morze. Jak
życzy sobie aby człowiek zachował się w jego majestacie, na jego
terenie?
Jak oddać mu szacunek i jak być w jego żywiole w poszanowaniu jego natury?
Zadałam sobie trud zapytania czy mogę, czy mi wolno być tutaj, czy ten
kawałek ziemi rzeczy sobie i jeśli tak to na jakich zasadach. Przecież
ja nie jestem tu gospodarzem. Jestem tu tylko gościem i muszę uszanować
zasady tu panujące jeśli nie chcę być intruzem, wszą lub mendą.
Wszak Ziemia to istota, która posiada swoje intymne miejsca i intymne
wydarzenia. Nie zawsze chce nas gościć na swym łonie i nie zawsze
pragnie naszego towarzystwa. Są miejsca w których dokonujemy na niej
gwałtu chodząc np. po jej sutkach lub wchodząc do jej pochwy bez pytania
lub zaproszenia. Wysokie partie gór, groty i wszystkie miejsca, w które
jest niewłaściwym dla człowieka być. My wszyscy wiemy które to miejsca.
My wszyscy czujemy to ale musimy zdobywać, gwałcić eksplorować wbrew
naszym ciałom i zdrowemu rozsądkowi.
Zapytaj czy mogę, czy jestem tu mile widziany? Jak mogę oddać hołd miejscu gdzie jestem?
Może ciszą i kontemplacją a może modlitwą w intencji przejścia NA DRUGĄ STRONĘ MEDUZ?
Może byciem w spokoju, może układaniem kamiennych mandali na piasku.
Może rysowaniem ryb patykiem na piasku z miłością i w milczeniu.
Zapytaj..............................................lub odczuj czy możesz i jak.