„PURPUROWE LATO”.
Dziś z
niecierpliwością czekałam na moment, kiedy wreszcie usiądę i
zacznę pisać. Nie miałam żadnych pytań a jednak ciągnęła mnie
od samego rana ciekawość co się wydarzy.
Tytuł nasunął
się w momencie dotknięcia klawiatury, jeszcze nic nie wiem i to
staje się ekscytujące. Niewiedza, brzmi jak niedouczone ciele ale
ma coś w sobie ze świeżości, młodości i brakiem obciążenia.
Poprzez niewiedzę czuję się odkrywcą, może trochę jak Marco
Polo czy Kolumb. Jestem pusta i chcę napełnić się treścią, co
do której nie mam oczekiwań. No już dalej, dalej ręce same rwą
się do pisania.
- Witaj- słyszę
w głowie wreszcie ten szept. Co słychać?
- Wydaje mi się,
że całkiem dobrze- odpowiadam zdziwiona pytaniem. Spodziewałam się
lawiny informacji a tu proszę, grzecznościowe co słychać. Czyżby
savoir vivre obowiązywał i w tej przestrzeni mnie samej?
- Całkiem dobrze?
- słyszę w odpowiedzi- to znaczy, że jest coś co spędza jednak
ci sen z powiek. Ciekawe, że człowiek ma to do siebie, że
podchodzi z tak dużą ostrożnością do wyrażania swojego
zadowolenia. Zawsze gdzieś czai się niebezpieczeństwo twardej
pewności, że jest wszystko w idealnej perfekcji. Jak powie, że
jest dobrze, albo super dobrze to może zapeszy albo ktoś poczuje
się niekomfortowo, bo sam ma problemy i w związku z tym, lepiej
popełnić jakiś kompromis aby nikt nie czuł się głupio z moim
szczęściem. Dlaczego lato ma wiać chłodem, jaka jest w tym
filozofia? Dlaczego na pytanie co słychać, odpowiadasz – o stara
bida, nic ciekawego. Nawet jeśli na dany moment jest wszystko w
porządku, to z jakiś powodów „chorego bezpieczeństwa”
zaprzeczasz prawdzie. Może boisz się, że ktoś ukradnie ci
szczęście albo poprzez zaprzeczanie szczęściu zaznasz troski,
uwagi lub współczucia ze strony innych? No to teraz kochanie
zastanów się nad odpowiedzią a ja zadam ci go jeszcze raz. Co
słychać?
- Siedzę i myślę,
analizując słowa, które przed chwilą zabrzmiały w mojej głowie.
Na ten moment rzeczywiści czuję się szczęśliwa, bezpieczna.
Jestem najedzona, siedzę sobie w salonie, cieplutkim przytulnym
zapełnionym moimi obrazami. W kuchni gotuje się bezglutenowy
makaron do pomidorówki, mój mąż w drugim pokoju prowadzi kurs
przez skypa zarabiając na życie. Syn szykuje się do spaceru, koty
najedzone mruczą na kanapie. Właściwie taki obraz rzeczywistości
nie ma nawet podstaw aby użyć stwierdzenia odpowiadając na pytanie
„ całkiem dobrze”. Analizując ten moment czuje się świetnie,
spokojna, szczęśliwa, spełniona i w rozkoszy chwili. Co tak
naprawdę spowodowało, że pomyślałam „ wydaje mi się, że
całkiem dobrze? Wspomnienie poprzednich dni, tak to wspomnienia
powodują naszą ostrożność w przyjęciu szczęśliwych chwil. To
historia, która się nam przytrafiła pielęgnowana w umyśle nie
daje nam komfortu odczuwania chwili. Powoduje natomiast odczucie, że
wszystko może runąć. Doświadczenia negatywnie odebrane przez
umysł są pielęgnowane, urastają do nerwobólu naszego
postrzegania, przez które widzimy już wszystko i miłe i niemiłe.
- Może już
najwyższy czas- słyszę dalej głos w głowie- przyjąć do
wiadomości, że lato jest w kolorze purpury, niezależnie od tego co
nam się w życiu wydarzyło, że jabłko jest jabłkiem a morze
morzem. Grzyb jest grzybem niezależnie ile osób się nim zatruło.
Przecież możemy patrzeć na grzyba bez pamięci tych wszystkich
osób, którym zniszczył wątrobę. Możemy patrzeć ma morze bez
pamięci tych wszystkich ofiar, które się w nim utopiły. Jeśli
wyjdziesz z historii pobyt u mamy w szpitalu może być innym
doświadczeniem niż wczoraj. Dziś możesz na nowo spojrzeć na
człowieka, którego wczoraj nienawidziłaś. Dziś jest nowy dzień,
w którym możesz zacząć od początku, na świeżo, bez uprzedzeń
wczorajszego dnia. Popatrz tylko na ten moment: na jego kolor,
fakturę, zapach, atmosferę, to co przynosi w treści. Nic poza tym
momentem się nie liczy. Kolor się liczy. Purpurowe lato się liczy
to nic, że po nim nastąpi jesień w kolorze dyni i nie ważne, że
przed nim była zima w kolorze blu- szarości. Bądź obecna w tym
momencie w pisaniu. Jeśli za chwilę zadecydujesz o innej czynności,
bądź obecna w niej na sto procent, nie na trzydzieści czy
dwadzieścia. Na sto procent w każdej chwili, która trwa. Patrzenie
poprzez pryzmat historii zabiera ci możliwość bycia w
teraźniejszości, zafałszowuje jej treść, zabarwiając tym co
przebrzmiałe, nadając jej fałszywy sens. Historia odbiera
poczucie rzeczywistości chwili, zatruwa wspomnieniami, niezależnie
jakie one są. Nic nie jest dwa razy takie samo, wszystko płynie
więc jaki ma sens, zatrzymywanie starego obrazu i nakładanie go na
nowy?